Każde święta u Dziwaków to zwykle czas wielkich cierpień naszych żołądków – podwójne wigilie to był standard od ponad 12 lat.
Zbuntowaliśmy się tym razem, odrestaurowaliśmy babciny stół, wynaleźliśmy krzesła ( jak zwykle z pomocą przyszła ikea) i całą naszą familię ściągnęliśmy do nas.
Mieliśmy dopracowane wszystko, bo jak to na dziwaczkę przystało przywiązanie do detali i szczegółów jest ogromne. Wszystkie dekoracje dziwaczka dziergała własnoręcznie, jakby kłopotu w życiu żadnego nie miała, ale opłaciło się bo wszystko wyszło przepięknie.
Chronometraż oczywiście się posypał w drobny mak ale 15 min. przed przyjściem wszystkich zdążyliśmy nawet ogarnąć ubieranie choinki.